Przejdź do treści

Małże i kalmary – 3 sierpnia 2008

Dziś przed nami kolejny „dzień przejazowy”. Dziś mamy dotrzeć do Port Elizabeth. Przed nami 600 km. jazdy. Na szczęście jakość dróg w RPA jest bardzo dobra, więc nie powinniśmy zbytnio odczuć trudów podróży.

Pierwsza połowa drogi była przez półpustynię „Karu”. Można było podziwiać widoki rodem z Meksyku: słońce, wyschnięta trawa, kaktusy i góry na horyzoncie.
Po przekroczeniu Przełączy Słonia krajobraz się zmienił. Roślinność zrobiła się zielona. Port Elizabeth przywitał nas pięknym zachodem słońca i silnie wiejącym wiatrem (podobno w tym mieście to normalne).

Kolację mieliśmy egzotyczną: egzotycznie miejsce (restauracja połączona ze sklepem, ze ścianami „wytapetowanymi” butelkami) i egzotyczne jedzenie: na przystawkę małże, a na danie główne kalmary. Była to pożegnalna kolacja naszego przewodnika Arka. Jutro przejmie nas nowy.

Mirek Grodzki