Przejdź do treści

ślub

Port Elizabeth – 4 sierpnia 2008

Po śniadaniu (na którym zaśpiewaliśmy „Sto lat” Grajanowi) poszliśmy na bazar po pamiątki. Były fajne pamiątki z drzewa „metalowego” (nazywanego tak z racji swojej wagi). Potem poszliśmy na plażę i doczekaliśmy tam dobrze się bawiąc do czadu, kiedy Arek musiał zbierać się na lotnisko.
Mateusz dał mu na pożegnalnie kilka gadżetów (m.in. pocztówki z Józefowa) czym go najprawdopodobniej trochę zaskoczył.